Większość z 1,6 mld muzułmanów na świecie mieszka w Afryce i Azji (głównie w Indiach, Pakistanie i Indonezji). Świat arabski obejmuje jedną piątą ludności muzułmańskiej na świecie. Wielu wyznawców islamu mieszka w miastach Zachodu: w Londynie, Paryżu, Berlinie, Nowym Jorku. Wszyscy oni wierzą w jednego Boga, proroka Mahometa i praktykują te same rytuały, jak przestrzeganie postu podczas Ramadanu. Jednak poza tym wyznawcy islamu różnią się. Mogą być sunnitami lub szyitami, konserwatystami lub liberałami, fundamentalistami albo ludźmi w pełni otwartymi na świat.
Kobiety odegrały ważną rolę w rozwoju islamu. Religii przypisuje się poprawę statusu kobiet. Jednakże w niektórych krajach muzułmańskich silna tradycja patriarchalna nadal skutkuje brakiem równouprawnienia między płciami. Często w takich krajach działają silne ruchy feministyczne. W Arabii Saudyjskiej kobiety dopiero od niedawna mogą prowadzić samochody, a konserwatyzm i segregacja płciowa nadal wyznaczają granice ich wolności. Tymczasem w większości innych państw życie kobiet nie różni się od europejskiego: prowadzą samochody, jeżdżą motocyklami czy zasiadają za sterami samolotów. Gdzieniegdzie nadal zobowiązuje się kobiety do zakrywania chustą włosów w miejscach publicznych (Arabia Saudyjska i Iran), podczas gdy noszenie chust jest zakazane np. w austriackich i francuskich szkołach.
Islamizm jest ideologią polityczną. Jego zwolennicy uważają, że islamskie prawo i wartości powinny odgrywać centralną rolę w życiu codziennym. Bractwo Muzułmańskie w Egipcie i Strażnicy Rewolucji Islamskiej w Iranie to przykłady organizacji hołdujących tym zasadom. Religia powinna zajmować ważne miejsce w polityce – twierdzą. Zdecydowana większość islamistów odrzuca stosowanie przemocy w swojej działalności. Są oni skłonni działać w ramach zastanych struktur, włącznie ze świeckimi. Wbrew wygodnej narracji dla wielu polityków na Zachodzie Europy, ale także dla muzułmańskich organizacji ekstremistycznych islamiści nie są terrorystami.
W większości państw, gdzie islam jest religią dominującą szariat czyli prawo islamskie znajduje zastosowanie tylko w kodeksie cywilnym. Szariat normuje życie wyznawców islamu poczynając od ubioru po praktyki religijne czy określone zwyczaje, tak jak sąd dajanów (Bejt din) w judaizmie czy znane z chrześcijaństwa szukanie kompromisu. Codziennością krajów świeckich z dużymi mniejszościami muzułmańskimi nie jest więc prawo karne kojarzone z kamieniowaniem, lecz obecność szariatu porządkującego życie codzienne rodzin: rozwody, kwestie spadkowe czy prawo do opieki nad dziećmi.
Koran jest świętą księgą muzułmanów, podobnie jak Biblia dla chrześcijan. Tylko dla 20 proc. wyznawców islamu arabski jest językiem ojczystym. Koran jest niechętnie tłumaczony na inne języki. Zgodnie z tradycją jego twórcą jest Allah. Niemniej jednak obecnie Koran jest dostępny w niemal wszystkich językach świata. To głównie zasługa Arabii Saudyjskiej, która traktuje dystrybucję świętej księgi jako forpocztę wahabizmu – konserwatywnego nurtu wywodzącego się z XVIII w. właśnie z terenów dzisiejszej Arabii. Chrześcijanie w przeszłości podejmowali się tłumaczenia Koranu z wyraźnym zamiarem zdyskredytowania jego treści. Ostatecznie, istotniejsze od tego, co przetłumaczono w poszczególnych wersjach, ważniejsze jest to, w jaki sposób muzułmanie interpretują treść księgi.
W dzisiejszej Europie ryzyko poniesienia śmierci w wyniku ataku terrorystycznego jest znacznie niższe niż np. w latach 70 XX w., kiedy w niektórych państwach wybuchały bomby podkładane przez Basków z ETA, Irlandzką Armię Republikańską (IRA), Czerwone Brygady (Włochy) czy Frakcję Czerwonej Armii (Niemcy). Przeciętny Europejczyk jest statystycznie bardziej narażony na śmierć w wyniku porażenia piorunem niż w wyniku ataku terrorystycznego. Z analizy literatury ekstremistycznej, wypowiedzi i wywiadów byłych i obecnych terrorystów wynika, że pobożni muzułmanie nie stają się bojownikami w świętej wojnie przeciwko Zachodowi. Terroryści zwykle odnajdują łaskę wiary dopiero po dołączeniu do dżihadystów. To ważny wniosek w kontekście debaty dotyczącej sposobów zapobiegania radykalizacji postaw.
Do najbardziej powszechnych pułapek poznawczych, które mogą wpływać na negatywny wizerunek muzułmanów w społeczeństwach zachodnich zalicza się pułapkę błędu atrybucji i naiwny realizm. Pierwsza koncepcja przypisuje skłonność do przeceniania czynników zewnętrznych lub wewnętrznych w zachowaniu poszczególnych osób, nawet jeśli fakty sugerują co innego. Druga teoria oznacza skłonność do przyjmowania za pewnik, że osoby nie zgadzające się z nami są niedoinformowane lub stronnicze.
Począwszy od 2015 r. informacje pojawiające się w mediach dotyczące migrantów i uchodźców są najczęściej zmanipulowane lub całkowicie zmyślone. W ich powstaniu i późniejszym rozprzestrzenianiu w internecie wydatną rolę odegrały rosyjskie strony internetowe lub portale kontrolowane przez rosyjski rząd. Tradycyjne media często przedstawiają migrantów i uchodźców jako osoby pasywne. W państwach Grupy Wyszehradzkiej (V4) zauważono, że media mają tendencję do prezentowania informacji o migrantach bez uwzględniania kontekstu międzynarodowego, co przekłada się na wykrzywienie przekazu. Dyskusja o migracji między V4 a UE ogranicza się zatem do swoistej walki o wpływy i zachowanie suwerenności przez państwa narodowe przed „nakazami“ Unii. Media publiczne, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech, wspierają politykę rządu uprawiając propagandę antymigracyjną.
Do najważniejszych czynników, które wpływają na ocenę migrantów i uchodźców należą te związane z negatywnym nastawieniem i selektywnym postrzeganiem ich sytuacji. Pierwszy z mechanizmów działa w ten sposób, że człowiek przypisuje większą wagę do negatywnych bodźców, które wywierają na nim silniejsze wrażenie niż sygnały pozytywne lub neutralne. Drugi natomiast związany jest z tendencją do nadawania większej wagi sygnałom, których oczekuje się podczas przetwarzania informacji.
Ponad połowa uchodźców na świecie przebywa od co najmniej pięciu lat na wygnaniu. Wielu z nich mieszka w obozach, gdzie pozbawieni są prawa do pracy oraz możliwości swobodnego przemieszczania się. Obozy są wyrazem słabości współczesnych polityk w stosunku do uchodźców, nie wykorzystują bowiem potencjału tych osób. Uciekający przed przemocą, wojną i innymi zagrożeniami dla życia spędzają w obozach długie miesiące, będąc zawieszonymi w próżni. Badania wskazują, że przyznanie uchodźcom większych możliwości, tj. swoboda przemieszczania, przyczynia się do zwiększenia pewności działania mieszkańców obozów, co w konsekwencji przekłada się na szybszą ich integrację z lokalnymi społecznościami.
Wspólny Europejski System Azylowy nie został zaprojektowany z myślą o sytuacji kryzysowej, tj. napływu bardzo dużej liczby uchodźców spoza Europy. W ostatnich latach wskaźnik pozytywnie rozpatrzonych wniosków o azyl wahał się od około 70 proc. (Szwecja, Szwajcaria, Dania) do 10 proc. w przypadku Węgier. Rozbieżność ta wynika m.in. z różnych czynników branych pod uwagę przez poszczególne państwa członkowskie.
Portretowanie uchodźców i migrantów jako pasożytów wykorzystujących hojność systemów socjalnych państw zachodnich jest bezpodstawne. Szereg badań wskazuje, że w perspektywie długoterminowej kraje przyjmujące migrantów, a co za tym idzie finanse publiczne tych państw, czerpią korzyści z dopływu świeżej krwi, a w najgorszym wypadku przynajmniej na tym nie tracą. Nie istnieją badania, które wskazywałyby, że jest inaczej w przypadku migrantów przybywających z innych stref kulturowych. Jednak do sukcesu potrzeba odpowiednich polityk w państwach członkowskich UE. Tymczasem w przypadku braku programów włączających ludzi do tkanki społecznej, np. poprzez brak ofert pracy czy szkoleń zawodowych może zwiększyć się ryzyko bezrobocia wśród migrantów, które skutkuje problemami społecznymi.
Każda fala uchodźców w historii budziła obawy. Uchodźcy pochodzenia żydowskiego uciekający przed piekłem czystek nazistowskich byli w latach 40. XX w. postrzegani w wielu krajach jako zwykli migranci. Tymczasem ani skala dzisiejszej migracji, ani różnice kulturowe nie są czymś bezprecedensowym w historii. Przykładowo dwa miliony mieszkańców Indochin, zmuszonych do opuszczenia swojego kraju w latach 70. XX w. pochodziła z nie mniej odmiennych stref kulturowych niż dzisiejsi uchodźcy. W 1999 r. około 850 tys. Kosowian uciekło do sąsiednich państw w ciągu zaledwie kilku tygodni. Wówczas kraje europejskie zdecydowały się na współdziałanie.
Obawa przed przybyciem dziesiątek milionów migrantów do Europy w ciągu kilku lat jest nieuzasadniona. Europa od dawna jest postrzegana jako stabilne miejsce do życia, jednak nie wszyscy chcą i mogą przybyć na Stary Kontynent. Dane z lat 1990-2010 wskazują, że do największych ruchów migracyjnych doszło między regionami Azji Południowej i Wschodniej, z Ameryki Łacińskiej do Ameryki Północnej oraz w Afryce. 80 proc. z 65 milionów osób, które przymusowo opuściły swoje domy w 2016 r. trafiło do państw rozwijających się.
Integracja dzieci romskich wciąż jest utrudniona. Bierze się to z przekonania o ich nieprzystosowaniu do „nowoczesnego społeczeństwa“, a nawet zacofaniu względem nieromskich rówieśników. Dlatego większość z nich po epizodach w szkołach publicznych jest przenoszona do szkół specjalnych. Tymczasem badania wskazują, że dzieci romskie mogą z powodzeniem uczęszczać do szkół publicznych. Skąd bierze się zatem tendencja do odmawiania dzieciom romskim dostępu do systemu edukacji? W dużej mierze decyduje o tym strach oraz niedoinformowanie rodziców przed „innym“ dzieckiem w klasie. Ponadto nauczyciele nie otrzymują właściwego wsparcia. Uniemożliwienie romskim dzieciom rozwoju w grupie rówieśniczej skazuje je na upośledzenie społeczne, które w przyszłości może skutkować bezrobociem i utrwaleniem negatywnych stereotypów.
Nikt lepiej nie zadba o lokalne społeczności niż samorządy. Konflikty między Romami a pozostałymi członkami społeczeństwa są spowodowane przez szereg czynników. To na władzach lokalnych spoczywa obowiązek rozwiązania ewentualnych problemów. Kluczem do udanej integracji jest m.in. wspieranie inkluzywnego mieszkalnictwa, edukacji, polityki zatrudniania oraz wsparcia socjalnego. W ten sposób można uzyskać znakomite rezultaty. W Madrycie program IRIS przyczynił się do zmniejszenia zależności Romów od świadczeń socjalnych, poprawie wyników w nauce dzieci oraz zmniejszeniu bezrobocia. Tymczasem wiele samorządów decyduje się na bierność i pozostawienie Romów samych sobie.
Od początku lat 90. XX w. wiele samorządów w regionie Europy Środkowej wprowadziło politykę izolowania “niechcianych” mieszkańców. Np. w Czechach doprowadziło to do powstania około 600 tzw. obszarów wykluczenia społecznego. Zamieszkuje je około 100 tys. osób, z czego 80 proc. stanowią Romowie. To jedna trzecia całkowitej populacji tej społeczności w Czechach. Polityka ta w skrajnych przypadkach doprowadziła do powstania swoistych gett – osiedli mieszkalnych, jak te znajdujące się w dzielnicy Chanov w mieście Most lub Lunik IX w Koszycach. Mieszkańcy wspomnianych osiedli dorastają w środowisku o wysokim bezrobociu, z małymi szansami na poprawę swojego losu. Mieszkańcy okolicznych dzielnic obserwując sytuację sąsiadów często głosują na ugrupowania populistyczne, które na ogół pomagały w utrzymaniu statusu quo.
Prześladowania Romów sięgają XV w. Za samą przynależność do tej grupy etnicznej groziły Romom kary: od biczowania aż po śmierć. W trakcie II wojny światowej naziści wymordowali – wedle różnych szacunków - od 220 do 500 tys. Romów i Sinti. Romski Holocaust nosi nazwę Porajmos. Od 1997 r. 2 sierpnia czczony jest jako Dzień Pamięci o Zagładzie Romów. Po wojnie ludność romska w Polsce została poddana odgórnej polityce asymilacyjnej. Dzieci romskie poszły wówczas po raz pierwszy do szkół. Jednak skutek był odwrotny od zamierzonego. Inność kulturowa oraz nieprzygotowanie nauczycieli nie pomagały w codziennych kontaktach. Po transformacji politykę asymilacji zastąpiono polityką integracji. Powstało wiele organizacji (np. Fundacja w Stronę Dialogu) działających na rzecz tej społeczności. Ostatnie 30 lat przyczyniło się do powstania romskiej inteligencji, która angażuje się w życie społeczeństwa obywatelskiego.
Wybitny badacz Romów Jerzy Ficowski napisał, że Romowie są postrzegani na trzy sposoby: demoniczny, przestępczy i operetkowy. Jest to związane przede wszystkim z nieznajomością ich zasad i kultury, narosłymi przez lata stereotypami oraz postrzeganiem Romów jako innych, obcych. Negatywny wizerunek Romów kształtuje się na ziemiach polskich od XV w. Do najczęstszych stereotypów należą przekonanie o beztrosce, nieodpowiedzialności, niechęci do nauki, braku kultury – objawiających się m.in. głośnym zachowaniem w miejscach publicznych, niechęcią do pracy, a co za tym idzie zdobywaniem środków na życie poprzez żebranie i kradzieże czy nawet porywania dzieci. Wszystkie one (a przecież to raptem kilka z długiej listy) są nieprawdziwe. Biorą się z niezrozumienia specyfiki kultury Romów oraz ze złej woli innych członków społeczeństwa. I chociaż ostatni z przywołanych przykładów brzmi anegdotycznie jest jednak symptomatyczny dla stosunku społeczeństwa dla tej grupy. Tymczasem w Polsce dzieci romskie są objęte obowiązkiem szkolnym, jak wszystkie inne dzieci. Romowie uczą się i pracują mozolnie zmieniając negatywny wizerunek.
Czyli „ostatni akceptowany rasizm“ w Europie (wedle definicji Aidana McGarry'ego). Romofobia znajduje podłoże w stereotypach i postrzeganiu Romów. Istnieją jej trzy typy: religijny, społeczny i rasowy. Romofobia prowadzi do akceptacji przekonania na temat patologicznych cech i zachowań wszystkich członków społeczności romskiej.
Jesteśmy zespołem dziennikarzy uprawiającym "slow journalism", z pasją do faktów, researchu i dogłębnego rozumienia zjawisk. Wraz z grupą ponad 400 wyjątkowych korespondentów od Berkeley po Dżakartę, próbujemy uczestniczyć w dyskursie o islamie, uchodźcach, migrantach i Romach w Europie Środowej, wnosząc do debaty zdobywaną przez nas wiedzę.
Polska wersja naszego portalu ma wystartować w 2019 roku. Możesz przyspieszyć ten proces, pomagając nam znaleźć wydawcę odpowiedzialnego za materiały z Polski - dziennikarza, który bezproblemowo potrafi działać na styku dwóch światów - dziennikarskiego i akademickiego (jak korespondenci The Economist). Możesz też wspomóc nas jako znawca polskich realiów. Zgłoś się do nas, nawet jeśli nie mówisz jeszcze płynnie po angielsku: editor@datalyrics.org
Nie chcesz przegapić startu? Poproś o wpis: editor@datalyrics.org
Albo, jeśli nie chcesz czekać, czytaj nas po angielsku.